Nadupał

Mój Panie, ja w ważnej sprawie
(Drobiazgiem bym nie nękała):
Zmniejsz trochę upał w Warszawie,
Wiaterku bym trochę chciała.

W Łazienkach przegrzane pawie
Stoją w słonecznej kałuży
I nic nie rusza się w trawie –
Nie da wytrzymać się dłużej!

Ulicą we wrzącej lawie
Aut płynie długi szpalerek,
A w każdym klima lub nawiew
Na tors – jak z pieca wiaterek.

Tam gdzie parasol, przy kawie,
Ktoś chustką czoło wyciera…
Zajść pora, już wieczór prawie –
Wciąż mocno słońce doskwiera.

Panie, już tego nie trawię,
(Człowiek z radości wyzuty)
Życiem się męczę, nie bawię –
Przerzuć ten upał na luty!