Kocie emocje czyli jak zostałam kocią behawiorystką.

25 lutego 2019. To data, której nie zapomnę, chociaż raczej nie będę świętować rocznicy.

Wstaliśmy (ja i moje dwa koty) rano, jak zwykle, ale postanowiłam przed ich śniadaniem (co jest oczywiście pierwszą codzienną czynnością) obciąć Fraszce pazurki u nóg, bo zauważyłam, że wyciąga mi nimi nitki z pościeli, a od kilku dni miga się od obcinania.

Och, żebym wtedy nie wpadła na ten brzemienny w skutki pomysł!

Nie podobało się jej, zaczęła się wyrywać, przytrzymałam ją, a wtedy Kajtek w odruchu solidarności zawył głośno. I to wycie było bodźcem do następnych wydarzeń. A wydarzyły się natychmiast, w ułamku sekundy, zamieniając pokój w pobojowisko! Fraszka rzuciła się na Kajtka z furią dzikiego zwierza jakby chciała go zagryźć z nienawiści! Wkoło fruwające włosy, krew, fontanny sików Fraszki! A Kajtek się nie postawił! Ważył wtedy o 2 kg więcej niż ona, był od niej zwinniejszy, ale chyba nawet się nie bronił.

Rozbiegły się po pokojach. Złapałam oddech, przysiadłam na chwilę i zabrałam się za sprzątanie. Potem dałam im, jak zwykle, do misek śniadanie i czekałam aż przyjdą po opadnięciu emocji.

Przyszły.

Po 177 dniach.”