Znika naszych matek świat niezrozumiały,
Nam pola zielone powracają we śnie,
Nadzieje, któreśmy ze sobą wiązały,
Bez śladu rozwiały się bezboleśnie…
Z poczucia istnienia rozkosz czerpiemy,
Pomimo wielu wewnętrznych uszkodzeń…
Spomiędzy rzęs stworzyć tęczę umiemy
I zatrzeć ostre kanty niepowodzeń…
Umiemy życie dosłodzić, dopieprzyć
I wciąż stąpamy po dywanie marzeń,
A każdy miesiąc wydaje się lepszy,
Pełen niezwykłych zwyczajnych wydarzeń…
Energii sobie odebrać nie damy!
Niech sama uchodzi z każdym oddechem…
Prawdę, ze świętych najświętszą, już znamy –
Że tkwić w nieszczęściu, jest najcięższym grzechem!